Nigdy nie byłam zapalonym graczem w gry komputerowe. Od czasu do czasu wciągało mnie coś na jakiś czas, ale spokojnie mogę bez nich żyć. Pewnego czerwcowego dnia odkryłam bardzo prostą grę na smartfona, z przecudną grafiką. Niby nic szczególnego, ale kilka czynników spowodowało, że do dzisiaj gram w nią codziennie. W dodatku nauczyłam się nowych umiejętności. I właśnie tym chcę się dziś z Tobą podzielić.
Trailer gry Simon’s Cat Crunch Time
Tak naprawdę mniejsze ma znaczenie, jaka to gra, ale jej poznanie pomoże Ci zrozumieć, co zmieniła ona w moim życiu. Ta gra to Simon’s Cat Crunch Time. W skrócie polega ona na łączeniu w jak najdłuższe łańcuchy symboli na planszy o tym samym kolorze i kształcie.
To jest zasada podstawowa, w kolejnych poziomach następują modyfikacje i rozszerzenia. Są różne ułatwiacze i utrudnienia. Są specjalne, ograniczone czasowo, wyzwania, codzienne bonusy itd.
Jest też współpraca ze znajomymi z Facebooka, którzy też grają w tę grę – można przesyłać sobie dodatkowe życia i klucze, pozwalające na przejście przez specjalne bramy, oddzielające różne obszary gry od siebie.
Lekcja 1.: Wytrwałość
Postanowiłam sobie, że będę grała, dopóki nie dotrę do poziomu 500 (z obecnie przygotowanych 560), i wtedy napiszę ten artykuł. Tak też się stało – kilka dni temu, podczas mojej standardowej wieczornej rundy grania, wygrałam ten symboliczny poziom gry.
Żeby tam dotrzeć, musiałam większość z poziomów przejść nie raz i nie dwa, a zazwyczaj nawet i kilkadziesiąt, a może i więcej razy. – O tym za chwilę. Natomiast utrzymanie i osiągnięcie tego celu, było dla mnie ogromną lekcją wytrwałości. Zobaczyłam, że potrafię przez długi czas wdrożyć nawyk, nawet jeśli czasem jest trudny, pojawia się zmęczenie i zdenerwowanie. I nie tylko cel jest nagrodą (satysfakcja), ale też droga sama w sobie.
Jako estetka, myślę, że nie wytrwałabym z tą grą tak długo, gdyby nie to, że ma przeurocze animacje kotów w stylu Simon’s Cat, który uwielbiam. Nie lubię brzydkich gier i zazwyczaj się na nie nie decyduję (pierwsze miejsce dla mnie pod tym względem zajmuje Monument Valley, którą zresztą gorąco polecam).
Lekcja 2.: Ambicja
Przy okazji gry, śledziłam również fan page na Facebooku. Raz na jakiś czas pojawiają się tam np. konkursy dla fanów lub informacje o nowych poziomach. Naczytałam się mnóstwo komentarzy ludzi, narzekających na to, że gra jest za trudna i nie da się jej przejść, nie wydając na nią mnóstwa pieniędzy. Gdy to przeczytałam, postanowiłam, że nie wydam na nią ani grosza.
Czasem miałam pokusę, żeby dokupić brakujące monety albo wyłączyć reklamy, jednak postanowiłam, że zobaczę, jak to będzie, gdy tego nie zrobię.
Pisałam już kiedyś o ambicji w nieco negatywnym kontekście. Tu jednak stała się ona napędęm do przećwiczenia siły woli. I bardzo mi się przysłużyła.
Lekcja 3.: Nie poddawanie się
Wielokrotnie wątpiłam, czy dam radę osiągnąć mój zamierzony cel. Wielokrotnie trafiłam na takie poziomy, których przejście wydawało mi się niemożliwe. Jeden z nich – rekordzistę – próbowałam rozgryźć przez jakieś dwa tygodnie.
To nauczyło mnie, że nawet najtrudniejsze cele da się osiągnąć, jeśli rozłoży się je na mniejsze odcinki, oraz ciągle próbuje się, zmieniając taktykę. Jeśli ciągle będzie się próbować tak samo, nie ma szans na osiągnięcie innego wyniku. A w dalszej części gry poziomy są już tak trudne, że zwykły łut szczęścia nie byłby wystarczający, żeby je przejść. Niezbędna jest taktyka i uważność.
Ta lekcja jest dla mnie wyjątkowo ważna. Przekładam ją na to, jak bardzo jestem zniechęcona do uprawiania sportu. I wiem już, że jeśli nie będę się poddawać, ale będę wytrwała, to choćby maleńkimi krokami, ale poprawię i kondycję, i figurę, i ćwiczenia będzie się wykonywało o wiele lżej z czasem.
Lekcja 4.: Koncentracja na celu
Każdy poziom w grze ma określony cel, np. „nakarmienie” kotów określoną liczbą symboli o określonych kolorach, usunięcie z planszy określonej liczby „rybich ciasteczek” itp. Każdy cel wymusza inną strategię gry. Gdy człowiek się zagapi i gra z automatu, może łatwo stracić cenne ruchy (w każdym poziomie jest ich określona liczba, zwykle bardzo wycyrklowana), a od tego już prosta droga do przegranej.
Dlatego przy każdym poziomie grę nauczyłam się rozpoczynać od sprawdzenia, jaki jest mój cel.
A to nauczyło mnie, że jeśli mam określony cel, to moje działania są znacznie bardziej produktywne i szybciej osiągam zamierzony efekt. W przeciwnym wypadku moje działania są chaotyczne i przypadkowe, a przez to i osiągnięcie celu jest pozostawione przypadkowi.
Lekcja 5.: Współpraca
Ciekawym elementem lekcji, jakie przyniosła mi ta gra, jest to, żeby prosić o pomoc i że zazwyczaj wtedy się ją otrzymuje. W grze Crunch Time współpraca z innymi graczami nie jest zbyt rozbudowana. Jednak czasem ich pomoc była kluczowa dla ruszenia dalej i znacznie przyspieszała akcję. Wystarczyło kilkoro grających znajomych, z którymi wymienialiśmy się serduszkami (życie) i kluczami, żeby znacząco przyspieszyć grę.
Nie zawsze współpraca z innymi pomaga w osiąganiu celu, ale warto pamiętać o sobie nawzajem i dzielić się tym, co mamy dobrego. To również moja lekcja.
Lekcja 6.: Tu i teraz
Chyba najbardziej zaskakującą lekcją dla mnie była ta, że najważniejszym elementem było nie osiągnięcie celu, a bycie w „tu i teraz”. To właśnie przynosiło mi największą satysfakcję. To koncentracja na drodze, na przyjemności, jaką odczuwałam w mózgu, gdy udawało się np. połączyć symbole w wyjątkowo długi łańcuch, albo wyczyścić całą planszę – to właśnie było najfajniejsze. Myślę, że to przyjemność porównywalna do tej, jaka pojawia się przy krojeniu piasku kinetycznego albo przy wideo typu ASMR.
Zdradzę Ci sekret: czasem, gdy widziałam, że nie dam rady już ukończyć poziomu (a i tak musiałam dograć do końca), dla własnej przyjemności wykonywałam najbardziej satysfakcjonujące ruchy, czyli właśnie np. zbudowanie bardzo długiego łańcucha.
Jak widzisz, nawet tak prosta gra, jak Simon’s Cat Crunch Time, może przyczynić się do nauczenia bardzo ważnych umiejętności i wyciągnięcia istotnych życiowych wniosków. Te kilka–kilkadziesiąt minut codziennej gry bardzo mnie wzbogaciły i wzmocniły. To kolejny dowód na to, jak wiele w naszym życiu może zmienić tzw. gamifikacja (lub grywalizacja).
To pojęcie określające zamianę zwykłych codziennych czynności w grę, np. sportu. Mechanika gry, satysfakcji z niej płynącej, i innych ważnych elementów, są wykorzystywane np. w różnych aplikacjach. Popularnymi przykładami są DuoLingo, w której możesz uczyć się języka, zdobywając kolejne poziomy, czy też Endomondo, gdzie zdobywasz punkty, rywalizujesz ze znajomymi, łączysz się w zespoły itp., żeby uprawianie sportu stało się dla Ciebie zabawą.
A Ty lubisz grać? Jakie są Twoje ulubione gry? Czy zdarzyło Ci się, że granie w coś przyniosło Ci takie zaskakujące wnioski albo nauczyło czegoś nowego? Podziel się w komentarzu!
Tymczasem… pięknego dnia!
Asia
Foto: Koen Eijkelenboom / Unsplash