Znasz to też? Ja tak – długi czas coś nie wychodzi, coś się nie udaje, coś jest nie tak, jak byśmy chcieli, albo „jak być powinno”. Nagle następuje obrót o 180°. Pojawia się rozwiązanie i to nagłe poczucie, że teraz już będzie dobrze, że wyjdzie się na prostą. Zachłystujesz się tym uczuciem i… trrach! Wszystko leci na łeb, na szyję. Na tym właśnie polega pułapka euforii – na iluzji tego, że można zmienić sytuację nagle, bez systematycznej pracy. I że to wychodzi na dobre.
Szybko można zapomnieć o tym, co było przedtem. A jeśli długo czekało się na przypływ energii albo zmianę sytuacji, zagrożenie taką pułapką jest tym większe. Warto pamiętać o tym, że takie właśnie zachłyśnięcie się szybką poprawą może spowodować zbyt nagłe odcięcie od rzeczywistości. Tak bardzo chcemy utrzymać ten nowy, wyczekiwany stan, że zapominamy o podstawowych rzeczach, tłumiąc podszepty intuicji, żeby podejść do tego spokojnie.
Skutki mogą być niekorzystne dla zdrowia
Konkretna sytuacja dla unaocznienia: od wielu tygodni wiedziałam, że czeka mnie wkrótce przeprowadzka. Im bardziej zbliżał się ten czas, tym bardziej się stresowałam, a nadal nie miałam nowego mieszkania! W końcu pojawiła się konkretna, intrygująca propozycja i niespodziewanie kamień spadł mi z serca. Chyba nie czułam wcześniej, jak bardzo ten temat mi ciążył.
Nagle nabrałam energii do pracy. Do tego stopnia, że już w ogóle przestałam spać w nocy i trzy dni z rzędu spałam tylko w dzień, zaledwie po kilka godzin. Jak się domyślasz, skutki były dosyć szybkie i bolesne, więc już dzisiejszej nocy zmusiłam się do opamiętania. Kilka godzin przewracałam się z boku na bok, leżąc w ciemnościach, ale stwierdziłam, że pora wrócić do trzeźwości umysłu.
Praca w tym czasie była świetna i naprawdę sporo rzeczy ruszyłam do przodu, jednak zapomniałam o podstawowych zasadach odnośnie mojego zdrowia, które powinno być (sic!) na pierwszym miejscu.
Każda pułapka euforii ma pozytywne strony
Znam siebie pod tym względem – nieraz już tak reagowałam – a mimo to teraz znowu tak się stało. Widocznie ta lekcja była potrzebna po raz kolejny. Dzięki niej odkryłam, że mogę – że fizycznie jestem w stanie zmusić się do zgaszenia światła i leżenia w ciszy, mimo braku senności i mimo nerwowości (kto mnie zna osobiście, ten wie, jak wielkim jest to dla mnie wyzwaniem). Coraz częściej się takie momenty pojawiają i coraz bardziej je doceniam, bo widzę, jak mi służą.
Nie ma chyba jednego lekarstwa na pułapki euforii, jednak myślę, że uważność i bycie w kontakcie z sobą to w takich sytuacjach klucz do sukcesu. Wtedy znacznie łatwiej i szybciej można rozpoznać, że się jedzie trochę za szybko. I zwolnić.
Podziel się w komentarzu, czy Ty też zauważasz u siebie tendencję do takich sytuacji? A może udaje Ci się zawsze słuchać głosu rozsądku i nim się kierujesz? W czym euforia jest niekorzystna, a w czym pomaga? Opowiedz… chętnie poznam Cię bliżej! :-)