Prawie całe moje dotychczasowe życie czułam, że „coś jest ze mną nie tak”. A jednocześnie ciągle próbowałam podporządkować się temu, jak funkcjonuje świat wokół mnie. Odkąd w 2003 roku obudziła się we mnie nerwica lękowa i zaczęłam mieć ataki paniki jeden za drugim, zaczęłam zgłębiać temat psychologii i rozwoju osobistego. Czytałam mnóstwo książek, blogów, for internetowych, rozmawiałam z ludźmi. I tak po kilku latach odkryłam, że „po prostu” jestem osobą wysokowrażliwą. Gdy sobie to uświadomiłam, zmieniło się tak naprawdę wszystko. Ale co to właściwie znaczy?
Przepowiednia
Gdy miałam jakieś 10 lat, a mój Tata prowadził wydawnictwo, zabrał mnie ze sobą na spotkanie z jedną z autorek książek, które wydawał. Tą autorką była astrolog Violetta Koseska-Toszewa, publikująca jako David Harklay. Spytała mnie wtedy o mój znak zodiaku. Gdy powiedziałam jej, że to Ryby, powiedziała mi, że najważniejszą cechą dla mnie w życiu są wrażliwość i intuicja. Nigdy więcej nie spotkałam Pani Violetty, ale te słowa bardzo zapadły mi w pamięć. Mogły być samospełniającą się przepowiednią oczywiście, jednak większość spotkanych na mojej drodze osób spod tego samego znaku potwierdza jej słowa.
O intuicji napiszę jeszcze nieraz przy innych okazjach, ale porozmawiajmy o wrażliwości.
Źródła i zwrot o 180 stopni
Lata później, gdy zaczęłam rozmyślać nad tematem mojej ponadprzeciętnej wrażliwości, szukałam wiedzy na ten temat. Trafiłam wtedy na dwie, bardzo ważne dla mojego rozwoju, książki. Pierwsza z nich to „Być nadwrażliwym i przetrwać” Teda Zeffa. Druga – dostępna wówczas wyłącznie po angielsku, sprowadzałam ją chyba ze Stanów, razem z zeszytem ćwiczeń – „The Highly Sensitive Person” Dr Elaine N. Aron (obecnie została przetłumaczona i wydana w Polsce jako „Wysoko wrażliwi”). Te książki dosłownie zmieniły wtedy moje życie.
Wszystko, co czułam, nabrało sensu. Okazało się, że naprawdę mam prawo odbierać świat intensywniej. I to nie ja mam poprzestawiane w głowie. Tak naprawdę nikt nie ma. Moje sensory i radary działają po prostu intensywniej.
„Wrażliwa”, czyli jaka?
Wracając jednak do pytania z pierwszego akapitu: co to właściwie znaczy „wysoka wrażliwość”? Myślę, że każda z osób, które takie są, będzie miała swój osobisty zestaw odpowiedzi. Dla mnie oznacza to przede wszystkim dużą wrażliwość na bodźce. Intensywnie odbieram świat zmysłami i amplituda moich emocji zawsze jest bardzo duża.
Jak łatwo się domyślić, każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony powoduje to u mnie np. wzmożoną empatię czy większą spostrzegawczość niż u osób przeciętnie wrażliwych. Z drugiej zaś strony od lat mam mniej lub bardziej silne lęki, jestem podatna na depresję, a ciało jest nieodporne na stres i dopadły mnie z tego powodu różne chroniczne choroby.
Historia życia, historia bloga
Dużo ostatnio rozmyślałam o tym zagadnieniu. Doszłam do wniosku, że ma ono tak silny wpływ na wszystkie obszary mojego życia, że stworzę z tego „historię” mojego bloga. Nie ma tu znaczenia, czy mówimy o Technologiach, czy Typografii (wkrótce nowa kategoria blogowa), czy Emocjach czy po prostu o Zachwycie nad światem – każdy z tych obszarów jest dla mnie ważny właśnie dlatego, że doświadczam go w pewien szczególny sposób, przez pryzmat tej wyjątkowej wrażliwości.
Technologie obserwuję, jednocześnie troszcząc się o osoby, które sobie z nimi nie radzą. Moja empatia jest na tyle silna, że czasem odczuwam emocje innych ludzi całą sobą. Mając przy tym szeroką wiedzę z obszarów związanych z informatyką, mediami społecznościowymi i marketingiem, mogę lepiej pomagać innym w codziennych wyzwaniach.
W Typografii wykorzystuję wrażliwość wizualną i poczucie estetyki. Podobnie Zachwycając się światem – wykorzystuję wszelkie zmysły, szczególnie jednak wzrok, słuch, smak – fotografia, grafika, muzyka, gotowanie – to wszystko mnie porusza i chcę się tym dzielić z Tobą.
Emocje to jakby oddzielny temat. Bardzo mocno wiąże się z relacjami, przynajmniej w moim przypadku. Emocje to moje drugie imię. Odkąd zaczęły się u mnie wspomniane ataki paniki (obecnie miewam je bardzo rzadko) i depresja, wiem, że nie ma dla mnie ważniejszego tematu. Opiekowanie się z odpowiednią troską tym obszarem mojego życia jest niezbędne dla wewnętrznego spokoju i możliwości zajmowania się w ogóle innymi sprawami i tematami.
Wskaźnik zdrowia
Mam takie przekonanie, że osoby z ponadprzeciętną wrażliwością są potrzebne w społeczeństwie, żeby zwracać uwagę na rzeczy, które są zbyt silne, intensywne, mocne, a których przeciętne zmysły nie wyłapują. Jest to o tyle istotne, że nawet, jeśli nie odczuwa się, że coś nam przeszkadza (np. zbyt głośna muzyka, czy intensywne światło), to nadal ma to wpływ na organizm. Jednorazowe spotkanie z takim bodźcem może być bez znaczenia, ale długotrwałe wystawianie się na niego może być już niezdrowe.
Dlatego też chciałabym zwracać na moim blogu większą uwagę na ten temat i kierować wpisy zarówno do osób o podwyższonej wrażliwości – bo może znajdą w nich cząstkę siebie – jak i tych o wrażliwości przeciętnej – bo może pomóc im odkryć coś, czego wcześniej nie wiedziały, nie czuły.
Czasem jest też tak, że osoby o przeciętnej wrażliwości zauważają nieprzyjemny bodziec, ale „wytrzymują”. Ten sam bodziec może spowodować o osoby ponadprzeciętnie wrażliwej już bardziej zdecydowane reakcje. Przykładowo światła stroboskopowe dla wielu osób są nieprzyjemne, u osób wrażliwych mogą spowodować atak epilepsji. To oczywiście przykład skrajny, ale jak najbardziej wzięty z życia.
Bajkowy świat wrażliwych zmysłów i kochającego serca
Jakie jeszcze przykłady znajduję w moim własnym życiu? Kuchnia! Kocham różne aromaty, smaki, przyprawy, kolory, faktury, kształty… kocham doświadczać, smakować, improwizować… W kuchni moja wrażliwość może się doskonale wyżyć. Moja Mama mówi, że w kuchni jestem artystką i chyba się nie myli. Swoją drogą, myślę, że większość artystów to właśnie ludzie wysokowrażliwi. Mam wrażenie, że przy tak silnych zmysłach po prostu trzeba tworzyć, żeby nie zwariować. :D
Kocham muzykę. Od dziecka tańczyłam, śpiewałam, grałam na różnych instrumentach, oczywiście słuchałam również muzyki. Muzyka mnie zachwyca, pomaga w różnych nastrojach. Pomaga je tworzyć i wzmacniać albo zmieniać.
À propos miłości – zawsze kochałam na zabój. Moje życie nie zna płytkich emocji. Od dziecka byłam kochliwa, zawsze był ktoś, kto mi się podobał, o kim rozpisywałam się w moich pamiętnikach. :D Od trzech już prawie lat znalazłam ukojenie, czuję, że jestem w domu. To takie ważne dla mnie, żeby w kwestii relacji czuć po prostu spokój i miłość. Szaleństwa zakochania są cudowne, ale wiążą się z bardzo silnymi emocjami – również z silną tęsknotą, silnym rozczarowaniem, silnym cierpieniem. Dla wysokowrażliwców to rozwalające.
Opowiadam często o amplitudzie emocji. O tym, jak jest ona spłaszczana przez antydepresanty (które niestety przyjmuję). Gdy jest się jednym wielkim Czuciem, każda emocja sięga daleko od punktu „zero”. Nie ma tak, że wybieramy sobie tylko te pozytywne emocje, które chcemy odczuwać silniej, a wygaszamy te trudniejsze, jak smutek czy złość.
Cała ja
Na koniec chciałabym dodać jeszcze jedną rzecz: nie zamieniłabym tej cechy na przeciętną wrażliwość. Nawet, jeśli czasem utrudnia ona życie, jest jednak czymś, co mnie tworzy. Nie byłabym sobą bez tej mojej rybiej wrażliwości. A uwzględnienie tej cechy w moim życiu, w rutynach, w wyborach i priorytetach było i jest jednym z ważniejszych procesów na drodze osobistego rozwoju.
Uwielbiam czuć życie i świat całą sobą. Taka jestem. Nawet, jeśli czasem boli, to wiem, że warto. Dzięki temu mogę nie tylko być lepsza dla siebie, ale też z większą uwagą i empatią dawać innym dobro.
?
Asia