Spontanicznie przyszedł mi do głowy temat udawania – udawania przed samym sobą, wykrętów i wymówek. Każdy z nas czasem kłamie, ale najczęściej chyba oszukujemy samych siebie. Przyczyną są – tak sądzę – lęki i… wygoda! Z pewnymi (niekorzystnymi dla nas) nawykami jest nam po drodze! A mimo tego, co opowiadamy wszystkim dookoła (dla wzmocnienia efektu ;-)), w głębi duszy wcale nie podjęliśmy decyzji, żeby nastąpiła zmiana nawyków.
Ja tak miewam. Sęk w tym, że w chwili, gdy zauważy się to udawanie wobec samej / samego siebie, gdy Bardzo Ważny Wykręt właśnie runął w gruzach, nie ma już ucieczki. Jak tu siebie (i innych) dalej oszukiwać, widząc, że prawda leży zupełnie gdzie indziej?
Zmiany nie są wygodne!
W pewnych sprawach łatwiej jest pozostać przy obecnym stanie. Zmiana wymaga wysiłku, innego postrzegania, nowej perspektywy albo – nie daj boże – dyscypliny! Tylko, że potem budzisz się z ręką w nocniku, a to nie jest już takie przyjemne.
Na zmiany nigdy nie jest za późno. Im dłużej jednak zwlekasz, tym trudniej jest wprowadzić je w życie. Intuicja dostarcza coraz więcej sygnałów, że coś jest nie tak. Stają się one coraz silniejsze. Mimo (pozornej?) wygody cierpienie rośnie. A czasem i to nie wystarcza, żeby wreszcie zobaczyć, dlaczego naprawdę jest Ci źle.
Dawno temu, w innym życiu*
Byłam studentką informatyki i pracowałam przy aplikacjach webowych. Mniejsza o szczegóły, jednak mimo tego, że była to chyba najlepiej płatna praca w moim dotychczasowym życiu, wstawałam do niej codziennie rano sfrustrowana, zestresowana i przerażona. Zmuszałam się do siadania do komputera, do rozmów na Skype z pracodawcą i innymi współpracownikami. Trwało to półtora roku. Byłam znudzona (choć absolutnie nie pozwalałam sobie tego poczuć!).
Codziennie rano czułam, że „brakuje mi motywacji” i „nie chce mi się”** tak pracować. Odsuwałam na później wykonywanie zadań. Czułam wyrzuty sumienia, że mam taki stosunek do tej pracy. Wiele osób mogło o takiej tylko pomarzyć. Czułam się gorsza od innych współpracowników.
W dodatku ta akurat praca wiązała się z porozumiewaniem się po niemiecku na obłędnie wysokim poziomie. Mimo mojej biegłej znajomości języka byłam zmęczona każdą naradą. Bałam się ciągle, że coś źle zrozumiem. Ciągle się czułam niepewnie.
Mimo to, ciągnęłam tę pracę bardzo długo. Nie umiem teraz z perspektywy czasu dokładnie powiedzieć, dlaczego tak było. Przyjemne zarobki grały tu jednak na pewno bardzo ważną rolę.
Któregoś dnia rano obudziłam się, i ze zdziwieniem stwierdziłam, że przecież ja nie muszę tam pracować. Ba! Ja w ogóle nie muszę zajmować się informatyką!
Od kilku wtedy lat prowadziłam hobbystycznie forum internetowe o brafittingu – w Niemczech, po niemiecku. Byłam wtedy zafascynowana tematem prawidłowego doboru biustonoszy. Mogłam z dnia na dzień zacząć udzielać osobistych konsultacji w tym temacie!
Jak pomyślałam, tak zrobiłam… energia płynęła. Z radością wstawałam rano. Pomagałam innym kobietom. Byłam doceniana. Robiłam to, co kocham. To był piękny czas. Czułam się wtedy spełniona i szczęśliwa.
(Potem wiele się zmieniło, ale to już opowieść na oddzielny wpis.)
opory nie są tym, czym się wydają?
„Od jutra” – dobra wymówka, prawda? Albo „dzisiaj to już na pewno mi się uda”. Co jest takiego w pewnych nawykach, że nie jesteśmy w stanie sobie powiedzieć „po prostu to zrób i przestań gadać tyle na ten temat”.
Nie ma jednej recepty na takie sytuacje. Mam coraz większe przekonanie, że odkrywanie takich progów u siebie jest niezwykle istotne. Pokazują one, że czasem warto nie pędzić na oślep tam, gdzie pojawiają się wymówki, ale zatrzymać się, pozwolić sobie na oddech. Zrobić krok do tyłu i spojrzeć na sytuację z szerszej perspektywy.
Często okazuje się wtedy, że kierunek „nie jest mój”. Czasem drobna zmiana zdejmuje mur wymówek. Mam takie doświadczenia, że o ile przy odczuwaniu oporu moje ciało jest spięte, ciężko się oddycha, to przy odnalezieniu właściwej drogi zaczynam się relaksować, z radością i energią działam. Wymówki znikają samoistnie, bo… nie są już potrzebne!
Odkrywanie siebie
Kiedy następnym razem poczujesz opór przed wykonaniem jakiejś czynności, zamknij oczy, poczuj swoje ciało, każdą jego komórkę. A potem pomyśl, jaka może być inna droga dla Ciebie? Może chodzi o jakieś przekonanie, które Ci nie służy? Może chcesz być teraz gdzieś indziej? Może potrzebujesz robić coś innego? Poznać nowych ludzi?
Wyobraź sobie, co Cię przyciąga. Jak się teraz czujesz? Jak czuje się Twoje ciało?
Jeśli jest zrelaksowane – warto wejść głębiej w tę wizję i ją rozwinąć. Może to właśnie jest nowy kierunek dla Ciebie. Zaufaj intuicji. :-)
Ciało może jednak nadal wykazywać objawy spięcia, lęku, stresu itp. – jeśli tak jest, warto szukać dalej.
Czasem nie wiadomo, jak ugryźć taką zmianę samemu, wtedy przydaje się kontakt z drugą osobą – przyjaciel, psychoterapeuta, coach, trener, nauczyciel jogi lub innej duchowej ścieżki… nie zawsze znalezienie swojej relaksującej drogi jest oczywiste i szybkie.
Ale o jednym jestem przekonana: warto!
* Nazywam tak czas przed moim powrotem do Polski z Berlina jesienią 2011 roku.
** Uzupełnienie (9.06.2017): Zwracam uwagę na wyrażenia typu „brakuje mi motywacji” lub „nie chce mi się”. W czasie, gdy pisałam te słowa, nie miałam tak dużej świadomości tego, że nie musi oznaczać to zwykłego lenistwa, ale że może być oznaką depresji i/lub wypalenia. Jeśli miewasz regularnie takie odczucia, może mieć sens spotkanie ze specjalistą.
Artykuł zaktualizowałam 9.06.2017.